Jack postanowił
skorzystać z zaproszenia Toma na tygodniowy rejs na Catalinę. Wraz z grupą
znajomych miał spędzić w tym bajecznym miejscu raczej szpanerski czas, bo to
miejsce ulubione amerykańskich bogaczy i hollywoodzkich gwiazd. Tom miał łódź
motorową wartą ponad 200 tysięcy $ i od czasu do czasu lubił zrobić swojej żonie
Jeny przyjemność, a przy okazji pochwalić przysłowiową odrobiną swojego
bogactwa. Wczesnym sobotnim rankiem Jack ruszył ze swojej mariny drogą 116 na
północ, a potem za Carson wpadł na 405, skręcającą na zachód w kierunku
Inglewood i Santa Monica. Mijając położone na lewo wielkie lotnisko Los Angeles
podziwiał przez chwilę wznoszące się kolejno na niebo dwa kolosy lecące na
wschód. Potężne silniki wywoływały nie mały huk pomimo dość sporej odległości.
Jack lubił ten dźwięk. Przywodził mu na myśl radość ogarniającą go za każdym
razem, kiedy wyruszał stąd w podróż, a szczególnie kiedy leciał do Polski. Dziś jednak
starał skupić swoją uwagę na czekającym go już za godzinę rejsie..
Kiedy
dojechał do Marina del Rey zostawił swojego wysłużonego Range Rovera na
przyportowym parkingu. Idąc nabrzeżem podziwiał przycumowane przy nabrzeżu
okazałe łodzie motorowe oraz zakotwiczone
w pobliżu brzegu jachty. Połyskująca tafla całkiem spokojnego dziś oceanu wydawała się przyjazna i zachęcająca do morskiej przygody. Wkrótce odnalazł „Escape” i przywitał się z przyjacielem, wypatrującym zaproszonych gości razem z żoną Nancy. Niemal jednocześnie
z Jack’iem pojawiła się przyjaciółka Nancy, July w towarzystwie nastoletniej córki Jane. W ciągu piętnastu minut przybyli ostatni uczestnicy wyprawy, małżeństwo zamerykanizowanych Czechów Jan i Kate, których Jack miał już okazję poznać na przyjęciach organizowanych przez Toma. Po krótkiej instrukcji udzielonej przez gospodarza, dotyczącej bezpieczeństwa pływania tym motorowym cackiem, w doskonałych humorach odbili od brzegu. Tom pochwalił się obficie zaopatrzonym barkiem oraz zapasami jedzenia, co miało dopełnić frajdy wspólnego spędzania najbliższych dni. Jack nie specjalnie podzielał upodobanie współtowarzyszy do delektowania się whisky niezależnie od pory dnia. Lubił wino, szczególnie czerwone i to wcale nie w dużych ilościach. Wystarczała mu lampka do obiadu albo do kolacji aby poczuć ciepło nie tylko w żołądku, ale także w sercu.
Teraz wszyscy zasiedli na górnym pokładzie aby napić się kawy.
Było parno, ale przyjemny wiatr nieco schładzał upalne powietrze. Można było nawet normalnie oddychać pomimo narastającego wyraźnie kalifornijskiego skwaru. Rozmawiali o swoich wcześniejszych pobytach na Catalinie. Przecież w końcu od dawna mieszkali w jej pobliżu, więc każdy miał jakieś swoje indywidualne wspomnienia i przeżycia. Jack mimowolnie przypomniał sobie spędzane tam
z Betty wakacje i kilka weekendów. Nie chciał jednak, by dopadł go smutek, dlatego dla odwrócenia uwagi zainteresował się aparatem Jane, która z wprawą rasowego fotografa uwieczniała początek wspólnej, morskiej wycieczki. Kiedy niechciane wspomnienie osłabło, Jack pomyślał, że mógłby najbliższe dni potraktować jako rekonesans przed ponownym przyjazdem, ale już z Ann. Tak, chciałby kiedyś zabrać ją w ten tak odległy zakątek świata, na tą znaną i nieco szpanerską, ale jakże magiczną wyspę, aby wspólnie mogli się napawać jej pięknem, przepychem ameryki i poznawaniem się.
w pobliżu brzegu jachty. Połyskująca tafla całkiem spokojnego dziś oceanu wydawała się przyjazna i zachęcająca do morskiej przygody. Wkrótce odnalazł „Escape” i przywitał się z przyjacielem, wypatrującym zaproszonych gości razem z żoną Nancy. Niemal jednocześnie
z Jack’iem pojawiła się przyjaciółka Nancy, July w towarzystwie nastoletniej córki Jane. W ciągu piętnastu minut przybyli ostatni uczestnicy wyprawy, małżeństwo zamerykanizowanych Czechów Jan i Kate, których Jack miał już okazję poznać na przyjęciach organizowanych przez Toma. Po krótkiej instrukcji udzielonej przez gospodarza, dotyczącej bezpieczeństwa pływania tym motorowym cackiem, w doskonałych humorach odbili od brzegu. Tom pochwalił się obficie zaopatrzonym barkiem oraz zapasami jedzenia, co miało dopełnić frajdy wspólnego spędzania najbliższych dni. Jack nie specjalnie podzielał upodobanie współtowarzyszy do delektowania się whisky niezależnie od pory dnia. Lubił wino, szczególnie czerwone i to wcale nie w dużych ilościach. Wystarczała mu lampka do obiadu albo do kolacji aby poczuć ciepło nie tylko w żołądku, ale także w sercu.
Teraz wszyscy zasiedli na górnym pokładzie aby napić się kawy.
Było parno, ale przyjemny wiatr nieco schładzał upalne powietrze. Można było nawet normalnie oddychać pomimo narastającego wyraźnie kalifornijskiego skwaru. Rozmawiali o swoich wcześniejszych pobytach na Catalinie. Przecież w końcu od dawna mieszkali w jej pobliżu, więc każdy miał jakieś swoje indywidualne wspomnienia i przeżycia. Jack mimowolnie przypomniał sobie spędzane tam
z Betty wakacje i kilka weekendów. Nie chciał jednak, by dopadł go smutek, dlatego dla odwrócenia uwagi zainteresował się aparatem Jane, która z wprawą rasowego fotografa uwieczniała początek wspólnej, morskiej wycieczki. Kiedy niechciane wspomnienie osłabło, Jack pomyślał, że mógłby najbliższe dni potraktować jako rekonesans przed ponownym przyjazdem, ale już z Ann. Tak, chciałby kiedyś zabrać ją w ten tak odległy zakątek świata, na tą znaną i nieco szpanerską, ale jakże magiczną wyspę, aby wspólnie mogli się napawać jej pięknem, przepychem ameryki i poznawaniem się.